Długie, jesienne wieczory to doskonały czas, by nadrobić zaległości książkowe. Jeżeli nie wiecie od czego zacząć, przychodzimy z pomocą. Mamy dla Was propozycję książki, która z całą pewnością zainteresuje każdego, kto choć raz zetknął się z najsłynniejszymi na świecie klockami – LEGO. „Historia LEGO. Opowieść o rodzinie, która stworzyła najsłynniejszą zabawkę na świecie”, to nie tylko ciekawie opowiedziana historia rozwoju wielkiej globalnej firmy, ale przede wszystkim, opowieść o kilku pokoleniach rodziny, która prawie od stulecia dba o to, by zarówno dzieci jak i dorośli nie zapominali o zabawie.

Historia firmy LEGO zaczęła się jesienią 1915 roku w duńskim miasteczku Billund, gdy młody rzemieślnik Ole Kirk Christiansen kupił tam mały biały dom z przylegającą do niego stolarnią. W swoim warsztacie produkował m.in. drabiny oraz drewniane wyposażenie domów i kościołów. Początkowo pracował sam, z czasem zaczął zatrudniać ludzi. Jako mistrz uchodził za miłego, ale wymagającego. Pierwszy poważny kryzys przyszedł w 1932 r. Ole Kirk musiał nie tylko zmierzyć się z konsekwencjami wielkiego kryzysu gospodarczego, ale przede wszystkim z rodzinnym dramatem – spłonął jego warsztat, a ukochana żona Kirstine, matka czworga dzieci, zmarła.

To właśnie wtedy Ole Kirk Christiansen zaczął produkować zabawki. By nie myśleć o własnych problemach, oddał się pracy i wystrugał słynną dziś drewnianą kaczkę, która rozpoczęła pierwszy, „drewniany” rozdział historii Lego.

W swojej książce Jens Andersen opisuje bardzo ciekawą i mało znaną historię, w której główną rolę odegrała niejaka Sofie Jørgensen. Okazuje się, że gdyby nie ona, firmy LEGO mogłoby dziś nie być.

W 1933 roku Sofie Jørgensen odwiedzała przyjaciółkę w mieście Haslev, by porozmawiać o swojej przyszłości po tym, jak nie udało jej się zrealizować marzenia o otwarciu własnego sklepu. Przeglądając lokalną gazetę, w dziale ogłoszeń natrafiła na ofertę pracy Olego Kirka Christiansena. Jego treść brzmiała: „Zatrudnię na korzystnych warunkach dziewczynę głębokiej wiary, oszczędną, która potrafi przygotowywać posiłki i podejmie się prowadzenia domowego gospodarstwa od 1 listopada. Życzliwa atmosfera. Mam dwóch synów w wieku 12 i 7 lat, więc preferowana jest osoba, która otoczy ich miłością, pomoże w ich wychowaniu oraz stworzy im dom. Rekomendacje z poprzednich miejsc pracy oraz żądania płacowe należy przesłać do O. Kirk Christiansen, Stolarnia Maszynowa w Billund, i pod tym adresem można uzyskać bardziej szczegółową informacje”.

Sofie odpowiada na anons i nie tylko dostaje pracę, ale również poznaje swojego przyszłego męża.

Jak opisuje Andersen, 1000 koron, które Sofie wniosła do małżeństwa (co w przeliczeniu na dzisiejszą wartość odpowiada 37 tys. koron i około 23 tys. zł), uratowało Olego Kirka od kolejnego ogłoszenia upadłości.

Bardzo ciekawa jest również historia nazwy firmy, którą w książce przedstawia Andersen. Początkowo firma nazywała się „Fabryka Wyrobów Drewnianych i Zabawek”. W 1935 r. Ole Kirk Christiansen, za radą adwokata, zdecydował się na zmianę nazwy. Po powrocie z targów branżowych zwołał zebranie ze swoimi ośmioma pracownikami i ogłosił konkurs na nazwę, oferując jako nagrodę dwie butelki wina jabłkowego. Wybrano wtedy dwie najlepsze propozycje – LEGIO i LEGO.

Pierwsza nawiązywała do „legionów zabawek”, odnosząc się do planów ich masowej produkcji. Druga była skrótem od duńskich słów „Leg godt”, oznaczających „baw się dobrze”. Po latach okazało się także, że po łacinie „lego” oznacza „składam”. Przypadek? Nie sądzę.

Więcej szczegółów dotyczących historii firmy nie będziemy zdradzali. Znajdziecie je na kartach książki Jensa Andersena. Zachęcamy do przeczytania i zapewniamy, że losy rodziny Christiansenów umilą Wam niejeden jesienny wieczór.

Autor: Małgorzata Szady