Wiedza

Fundacja Firmy Rodzinne

Powrót

English

11 stycznia 2016

Jiu-Jitsu mózgu

Jiu-Jitsu mózgu

Jednego nie nauczono nas w szkole na pewno: jak się bronić przed natłokiem informacji. A przydałoby się.

 

Bezkrytycznie zasysamy z otoczenia gigabajty danych. Według magazynu „Time” 20 proc. Amerykanów sprawdza swój smartfon co 10 minut, 40 proc. robi to, siedząc na sedesie, a 10 proc. nawet w czasie seksu. Nie tuż przed albo zaraz po. My pewnie nie jesteśmy lepsi.

Wszystkie te informacje zajmują pamięć operacyjną naszej świadomości. A to ma swoje konsekwencje – odciąga uwagę od chwili obecnej, jedynej, która jest prawdziwa, i przykleja uwagę do myśli, opowieści, strzępków obrazów oraz tekstów, które całkowicie bezwładnie i swobodnie penetrują nasz organizm. Rzeźbią nieprzydatne ścieżki neuronowe w mózgu i wylewają hektolitry niepotrzebnego koktajlu hormonalnego do organizmu.

Zasysając bezkrytycznie informacje, marnujemy mózg, najcenniejszy znany nam organ, zdolny do generowania wielkich myśli, mistycznych przeżyć i nieograniczonej miłości. Tylko, że nigdy nie zajmie się czymś takim, jeśli interesuje go, kto ze słynnych z kim właśnie zaczął się spotykać. Informacja czyni z nas głupców – gdyby ktoś postawił taką tezę w szkole półtora pokolenia temu, groziłaby mu dwója ze sprawowania za złe podejście do edukacji. Dzisiaj ta sama teza okazuje się prawdziwa, a przynajmniej prawdopodobna.

Mentalna higiena

Najmocniejszą filozoficzną bronią przeciwko papkowemu spustoszeniu – nawet w świecie, w którym trudno wykonywać tylko jedną czynność naraz – jest uważność, skupienie na tym, co dzieje się tu i teraz. I to wcale nie wymysł rodem z Dalekiego Wschodu, choć w buddyzmie uważność jest kluczowa (jako jeden z siedmiu czynników prowadzących do przebudzenia). Uważności domagali się stoicy parę wieków po Buddzie. Na przykład cesarz Marek Aureliusz w „Rozmyślaniach” pisał:

„Przypomnij sobie, że nie gnębi cię ani przyszłość, ani przeszłość, ale zawsze teraźniejszość. A jej ciężar zmniejszy się, gdy ją w samej sobie zamkniesz, a umysł swój skarcisz, że nie masz siły zniesienia takiej oto drobnostki”.

Gdy się dokładniej przyjrzymy mentalnemu ju-jitsu, jakie stosują filozofowie-praktycy Wschodu i Zachodu, możemy podzielić techniki, które proponują, na dwie kategorie: uwagę poświęcaną doznaniom zmysłowym i uwagę poświęcaną myślom. Dla stoików, na przykład, dbanie o stan świadomości w każdej chwili rozbija się na panowanie nad wewnętrzną mową (prohairesis) oraz dostrojenie zmysłowe (prosoche). Bardziej wyrafinowany buddyzm wyróżnia cztery rodzaje zjawisk, na których możemy ćwiczyć uważność: ciało, odczucia, wszelkie obiekty umysłu (myśli, obrazy, emocje) i samą świadomość. Budda dbał o panowanie nad wewnętrzną mową. Odpowiedział kiedyś obrzucającemu go obelgami człowiekowi:

„Twoje słowa nie są w stanie przykleić się do mojego umysłu”.

Oparte na uważności filozoficzne techniki obronne mogą się okazać skuteczne w zapobieganiu na przykład nomofobii (no mobile phone phobia), strachowi przed odcięciem od telefonu komórkowego. Dlaczego? Bo strach przed odcięciem od telefonu to tylko odmiana strachu przed samotnością, lęku przed niebyciem obiektem czyjejś uwagi, której ciągły głód odczuwamy często mocniej niż głód fizyczny. Głód samotności zaspokajamy, używając smartfonów średnio dwie godziny dziennie, w tym sprawdzając na nich pocztę średnio 35 razy w ciągu doby.

Zdrowe myślenie

Ale czy to wyrafinowane urządzenia są winne naszemu uzależnieniu? Budda, stoicy, teolodzy chrześcijańscy powiedzieliby, że nie. Winna jest skłonność naszego umysłu do identyfikowania się z różnymi obiektami. Połykamy zachłannie informacje, bo – choć mogą się wydawać pozbawionymi smaku treściami, wyrażanymi w jednostkach zwanych bitami – w naszej percepcji zawsze występują w postaci gotowego dania przyprawionego emocjami. To sam umysł dba o to, by pojawiały się na talerzu naszej uwagi w tej postaci. Informacje smakują nam tak bardzo, bo – według psychologii buddyjskiej – umysł lgnie do przyjemności zmysłowych, opinii, rytuałów i zwyczajów, a wreszcie do samej jaźni.

Napychamy się informacjami nie po to, żeby więcej wiedzieć, tylko po to, żeby lepiej się poczuć. Dlatego właśnie skuteczność technik z zakresu „zarządzania informacją” jest ograniczona. Porządkują one informacje, uczą, jak odróżniać kluczowe od nieważnych, ale nie dotykają istoty zjawiska – wrodzonej tendencji umysłu do przyklejania się emocjonalnego do obiektów. Co nie oznacza, że nie warto stosować prostych środków.

Bardziej kompleksowa odpowiedź na niewolnictwo wobec informacji wymaga jednak popracowania z ukrytymi wartościami. Taką pracę proponuje choćby racjonalna terapia zachowania (RTZ), która dostarcza pięciu zasad zdrowego myślenia. Myśli są wtedy zdrowe, kiedy:

  1. są oparte na oczywistych faktach,
  2. chronią nasze życie i zdrowie,
  3. pomagają osiągać bliższe i dalsze cele,
  4. pomagają unikać najbardziej niepożądanych konfliktów z innymi lub je rozwiązać,
  5. pomagają nam się czuć tak, jak chcemy się czuć, bez nadużywania leków, alkoholu czy innych substancji.

Zdrowe myślenie musi spełniać co najmniej trzy z tych warunków. Gdyby stosować się do tego wymogu, należałoby wyłączyć natychmiast każdą dyskusję polityków w studiu telewizyjnym i zignorować wszystkie teksty na portalach na temat nowych partnerów znanych aktorek. Taka pożywka dla mózgu jest odpowiednikiem karmienia ciała tłustymi hamburgerami z frytkami przypalonymi na nieświeżym tłuszczu.

Świadome życie

Naprawdę skuteczna obrona przed papką informacyjną w świecie, który nam jej nie szczędzi, wymaga ciągłego trenowania świadomości w obu dziedzinach wskazanych przez stoików – w uważności doznań i uważności myśli. Warto je wspierać ćwiczeniami w krytycznym myśleniu i medytacyjną pracą nad emocjami. I ćwiczyć uwrażliwienie na to, jak myśli wpływają na ciało: które z nich powodują napięcie, które przepływają swobodnie, które sprzyjają jakim nastrojom. Sokrates nazywał takie podejście świadomym życiem.

Nie musisz wiązać poczucia swojej wartości z tym, czy inni ludzie o Tobie myślą

Świadome filozoficzne kształtowanie życia, nieustanny dialog z wydarzeniami, wymaga regularnego dociekania, co jest tego życia istotą. To praca typowo filozoficzna, prawie nieobecna w naszej kulturze. Refleksja nad obrazem wszechświata i miejscem człowieka w całości procesu życia. Pierre Hadot nie bez powodu pisał o „wartości każdej chwili bieżącej, gdy ją przenieść w wymiar kosmosu”. Tak działa ludzki mózg: musimy mieć obraz czegoś dużego, żeby trywialne informacje z życia celebrytów wróciły do swoich proporcji. Bo kiedy staną się wyłącznym przedmiotem naszej uwagi, rozrosną się do wielkich rozmiarów. Uwaga nadmuchuje przedmioty. Kurczy nas samych, kiedy jej nie mamy.

Jak jednak mówią niektórzy stoicy, nie musisz się obawiać braku uwagi. Nie musisz wiązać poczucia swojej wartości z tym, czy inni ludzie o tobie myślą. Bo w każdej chwili masz pełną uwagę całego wszechświata. Idea dostrojenia do procesu życia jest wspólna praktycznej filozofii Wschodu i Zachodu. Kiedy patrzymy na gwiazdy i zdajemy sobie sprawę z tego, jak mikroskopijnym fragmentem wielkiego kosmicznego procesu jesteśmy, odechciewa nam się pogoni za informacyjną papką. Tą prostą kontemplacją odbieramy jej całą siłę przyciągania.

Ścieżki rozwoju

  • Pierre Hadot „Filozofia jako ćwiczenie duchowe” Aletheia, Warszawa 2003
  • Marcin Fabjański „Stoicyzm uliczny” Czarna Owca, Warszawa 2010
  • www.selfoff.com Pod tym adresem znajdziecie więcej informacji o filozoficznym systemie filtrowania treści.

Fundacja Firmy Rodzinne

Pozostań
z nami w kontakcie

Zapisz się do newslettera!