Wiedza

Fundacja Firmy Rodzinne

Powrót

English

24 kwietnia 2018

Matka zarządu sukcesyjnego zniecierpliwiona, ale usatysfakcjonowana

Matka zarządu sukcesyjnego  zniecierpliwiona, ale usatysfakcjonowana

„Dobrze, że mąż zmarł o 8:00 rano, a nie wieczorem” – wyznaje ze smutnym uśmiechem Zofia Drohomirecka, właścicielka sieci sklepów z kawą Pożegnanie z Afryką. Mogła być jedną z ofiar braku przepisów o sukcesji jednoosobowej działalności gospodarczej, ale dzięki zdecydowanemu działaniu i ciężkiej pracy uratowała firmę. To między innymi dzięki jej staraniom powstał projekt ustawy o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej, który 20 marca 2018 r. wszedł pod obrady sejmu.

Tylko te osoby, które przeżyły stratę życiowego partnera wiedzą, z jakim wysiłkiem emocjonalnym musiało się wiązać dla Zofii Drohomireckiej załatwianie formalności związanych z przejęciem firmy dokładnie w dniu straty męża. Sama dopiero po dłuższym czasie dostrzegła, jak wiele kosztowało to pracy. Ta refleksja doprowadziła ją do postanowienia, że temat śmierci firmy w momencie śmierci właściciela trzeba nagłaśniać, bo przecież dotyczy on setek tysięcy osób prowadzących przedsiębiorstwa w formie działalności gospodarczej osoby fizycznej. Jej historia i przeżycia związane z ratowaniem firmy w czasie, kiedy powinna – jak sama to nazywa – „przeżywać żałobę po ludzku” jest jedną z pierwszych publicznie opowiedzianych. Stała się inspiracją dla wielu osób, które wcześniej w ogóle nie zastanawiały się nad planem B.

— Dostrzegam swoją rolę w wywoływaniu tematu i czuję satysfakcję, wiedząc, że projekt ustawy o zarządzie sukcesyjnym trafił do sejmu — mówi Zofia Drohomirecka w rozmowie z Fundacją Firmy Rodzinne.

Prawdopodobnie dzięki jej staraniom udało się uratować kolejne firmy, a także – wywrzeć presję na stanowiących prawo, aby wreszcie zajęli się tym tematem. Zanim powstały odpowiednie przepisy, minęło jednak ponad siedem lat. Wszystko zaczęło się bowiem jesienią 2010 roku, kiedy mąż Pani Zofii zachorował na nowotwór.

— W takiej sytuacji nikt nie myśli o firmie, tylko skupia się na ratowaniu chorego i wspieraniu go z całych sił — wspomina właścicielka Pożegnania z Afryką.

Niestety nie udało się pokonać choroby. Mąż Pani Zofii zmarł po 3,5 miesiącach walki z nowotworem. To było 21 grudnia 2010 r., a data w tym przypadku miała istotne znaczenie.

— Wiedziałam, że przepisy spadkowe są bardzo dobre i że jako spadkobiercy będziemy z synem zwolnieni z podatku. Ten obszar prawa oceniam bardzo pozytywnie i doceniam, że ustawodawcy pomyśleli o tym, że niewielu polskich przedsiębiorców trzyma w firmie pieniądze odłożone na opłacenie podatku spadkowego, przeważnie są one na bieżąco inwestowane — relacjonuje Zofia Drohomirecka. — Nie miałam natomiast świadomości, że nie można przejąć prowadzenia firmy, bo wraz z właścicielem umiera NIP. Wygasają też praktycznie wszystkie stosunki prawne. Dowiedziałam się tego zamykając działalność męża i dopiero wówczas dotarło do mnie, że samo przejęcie spadku nie wystarczy i praktycznie muszę założyć firmę na nowo — mówi.

Warto zwrócić uwagę, że taki stan rzeczy nadal obowiązuje i będzie tak dopóki Senat nie przegłosuje przyjęcia ustawy o zarządzie sukcesyjnym.

A zatem oprócz zamknięcia działalności męża, przed Panią Zofią był jeszcze zakup kas fiskalnych, co nawet przy kilku sztukach było poważną kwotą. Ale dodatkowo, poza samym zakupem, należało je jeszcze sfiskalizować najpóźniej do następnego dnia do momentu otwarcia punktów sprzedaży.

— Niestety termin na zakup i fiskalizację kas był bardzo niekorzystny. Dziś mało kto pamięta, że od 2011 roku zaczęła obowiązywać 23-proc. stawka VAT i wszyscy dostawcy kas fiskalnych byli zajęci przeprogramowaniem urządzeń u ich klientów. Dzięki mojemu uporowi udało się jednak zorganizować te kasy. Gdybym tego nie zrobiła, to sprzedając z użyciem starych kas stałabym się przestępcą karno-skarbowym przypomina zarządzająca siecią sklepów z kawą. — Teraz z uśmiechem, na spokojnie mogę powiedzieć: dobrze, że mąż zmarł o 8:00 rano, a nie wieczorem. Nie wiem, czy wówczas udałoby się przeprowadzić wszystkie czynności związane z przejmowaniem po nim firmy — ocenia.

Szczęściem w nieszczęściu było to, że Drohomireccy faktycznie prowadzili firmę wspólnie od 19 lat. Jak podkreśla Pani Zofia, taka sytuacja daje ogromną przewagę nad tymi, którzy stają się przedsiębiorcami „znienacka”, a wcześniej nie mieli w ogóle do czynienia z firmą, która trafia w ich ręce po śmierci krewnego przedsiębiorcy – zwykle rodzica lub właśnie współmałżonka, jak w przypadku państwa Drohomireckich.

Jak podkreśla założycielka Pożegnania z Afryką, w trakcie przejmowania firmy spotkała się z dużą życzliwością kontrahentów, czasem również tam, gdzie trudno było się jej spodziewać.

— Jeden z dyrektorów banków, w których mieliśmy kredyty, przyznał , że jestem jedynym przypadkiem, o którym mu wiadomo, kiedy udało się firmę uratować w podobnej sytuacji – wspomina. Dodaje również, że mimo satysfakcji z tego osiągnięcia, miała poczucie, jak wiele osób pada ofiarą złego prawa w Polsce. — Przecież śmierć pracodawcy nie dotyczy tylko jego samego i jego rodziny, ale też pracowników, ich rodzin, a w ostateczności państwo również korzysta z funkcjonowania firmy i czerpie dochody z podatków płaconych przez przedsiębiorcę. Wszystkim powinno więc zależeć na tym, aby zapewnić ciągłość funkcjonowania firm – zauważa Zofia Drohomirecka. – Tym bardziej, że przecież nie wiąże się to z żadnymi dodatkowymi nakładami finansowymi ze strony państwa, a wręcz przeciwnie.

Postanowiła więc, że będzie jak najwięcej mówić o swojej sytuacji, żeby coś zmienić. Korzystała z każdej okazji, by przedstawiać problem przejmowania przedsiębiorstwa osoby fizycznej po śmierci właściciela.

— Doskonale pamiętam jedno spotkanie w klubie studentek Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, w czasie którego dzieliłam się swoją historią i doświadczeniem. Wśród aktywnych słuchaczek była dziewczyna, której rodzice prowadzili firmę jako jednoosobową działalność gospodarczą ojca. Skontaktowała się ze mną później i opowiedziała, że po tym spotkaniu przekonała rodziców, żeby usiąść wspólnie całą rodziną i rozpisać plan B. Dzięki temu mamie i córkom udało się uratować firmę po tym, jak tata nieszczęśliwie zginął w wypadku samochodowym – opowiada Zofia Drohomirecka.

Jak mówi, gdyby instytucja zarządcy sukcesyjnego istniała, gdy jej firma przeżywała kłopoty po śmierci męża, z pewnością oszczędziłaby wiele nerwów i stresu. Zyskałaby też sporo czasu na poukładanie spraw i nie musiałaby tego robić w pośpiechu. Przyznaje oczywiście, że i tak trzeba się zainteresować sukcesją uprzednio i przynajmniej wyznaczyć zarządcę sukcesyjnego. Dobrze jest też go do tego przygotować. Ale nawet jeśli się tego nie zrobi, to nowe przepisy będą dawać chwilę, którą firma ma dużą szansę przetrwać „tocząc się siłą rozpędu”.

Firma Pożegnanie z Afryką w dalszym ciągu funkcjonuje jako działalność gospodarcza osoby fizycznej – Zofii Drohomireckiej. Właścicielka sklepów przyznaje, że jest to bardzo wygodna forma prowadzenia przedsiębiorstwa. Teraz, gdy nowe, lepsze przepisy, są już u progu wejścia w życie, odpada jeden z największych, jeśli nie największy problem działalności jednoosobowej.

A trzeba pamiętać przy tym, że jest wiele korzyści tej formy prawnej. Nie bez przyczyny działa w Polsce prawie pół miliona przedsiębiorstw osób fizycznych, które zatrudniają pracowników. Uproszczona księgowość – a zatem i niższe koszty prowadzenia ksiąg, brak podwójnego opodatkowania dochodu jak w spółkach kapitałowych (np. sp. z o.o.), a także wyższa wiarygodność takich firm wobec kontrahentów, to zdaniem Zofii Drohomireckiej wystarczające zachęty, by pozostać przy tej formie prawnej.

— Mam wśród dostawców za granicą praktycznie same firmy rodzinne i z ich punktu widzenia jestem dużo bardziej wiarygodnym odbiorcą aniżeli spółka. Nie twierdzę, że wszystkie spółki są zakładane przez oszustów, ale na pewno przedsiębiorcy będącemu osobą fizyczną, który odpowiada za zobowiązania własnym majątkiem, trudniej jest uciec bez płacenia swoim kontrahentom – zauważa Pani Zofia.

Z drugiej strony trzeba wiedzieć, że spółka kapitałowa w obecnej chwili jest dużo łatwiejsza do przekazania, zarówno w przypadku sukcesji zaplanowanej (żyjący nestor sprzedaje lub daruje swoje udziały sukcesorowi), jak i wymuszonej, związanej ze śmiercią nestora (formalnie – spadkodawcy; spadkobierca zostaje natomiast „sukcesorem znienacka”).

Jednak niezależnie od formy prawnej, w jakiej prowadzona jest firma, trzeba mieć świadomość, że kiedyś sukcesja nastąpi – albo w sposób kontrolowany, przy obecności nestora, albo w sposób wymuszony – tak, jak miało to miejsce w przypadku Pożegnania z Afryką.

— Trzeba najzwyczajniej w świecie być przezornym, a z drugiej strony ciągle nagłaśniać temat i uświadamiać tych, którzy jeszcze nie zdają sobie sprawy z potencjalnych konsekwencji odejścia właściciela jednoosobowej firmy. Sami przedsiębiorcy muszą pamiętać, że nie są nieśmiertelni, a śmierć nie jest zarezerwowana tylko dla starych ludzi – podsumowuje Zofia Drohomirecka.

Konrad Bugiera

Członek Rady FFR, niezależny doradca w dziedzinie komunikacji biznesowej

Pozostań
z nami w kontakcie

Zapisz się do newslettera!