Wiedza

Fundacja Firmy Rodzinne

Powrót

English

6 grudnia 2016

Projekt „Pszczoły”

Projekt „Pszczoły”

Do czego chcemy przygotować kolejne pokolenia? Po co jest szkoła? Po co uczymy nasze dzieci? Każdy rodzic, nauczyciel i pewnie każda osoba, której bliski jest temat edukacji, szuka odpowiedzi na takie właśnie pytania. Według mnie szkoła jest po to, by przygotować dzieci do życia! A nie… do szkoły!

NO TAK, ALE JAK TO ZROBIĆ?

Kilka lat temu, będąc w Stanach Zjednoczonych, poznałam nowatorską metodę pracy z dziećmi „Project Approach” (zwaną Metodą Projektów) autorstwa prof. Lilian Katz z Uniwersytetu Illinois. To niezwykła i innowacyjna metoda, która angażuje dzieci do aktywnego poznawania świata wokół nich i zachęca do dogłębnego badania otaczającej je rzeczywistości. Wyzwala w dzieciach ogromne pokłady ciekawości i zaangażowania, a także odpowiedzialności, w tym tej społecznej. Uczy współpracy w grupie, stawia też na indywidualność.

Dzieci uczą się, że warto umieć różne rzeczy, bo to pomaga w życiu. To niezwykle cenna nauka w kontekście – Pani mi pokaże literkę K, bo muszę coś zapisać. Muszę wiedzieć, czy starczy mi pieniążków, by kupić ten śrubokręt – chcę się nauczyć liczyć. Warto się uczyć, warto dużo umieć, bo można wtedy wiele zrobić!

Bardzo ciekawą rolę w Metodzie Projektów pełni nauczyciel, stara się dyskretnie towarzyszyć dzieciom i pozwolić im jak najbardziej samodzielnie badać wybrany przez nich temat, wspierając ich kreatywność i zaangażowanie, jednocześnie zachęcając do samodzielności i dając im maksymalne poczucie wpływu na rzeczywistość wokół nich. Mówi się, że nauczyciel jest krok za dziećmi, podąża za ich naturalną ciekawością, chęcią działania, tworzenia, konstruowania, za naturalną u dzieci dociekliwością.

W Metodzie Projektów to dzieci wyznaczają temat, same zadają pytania i same poszukują na nie odpowiedzi.

W wielkopolskiej szkole, w miejscowości Paczkowo, mieliśmy przyjemność dwa lata temu uczyć nauczycieli Metody Projektów. Od tego czasu nauczyciele wraz z uczniami klas pierwszych, drugich i trzecich pracują projektami.

Właśnie taki projekt rozpoczął się w klasie IIIb, wiosną tego roku. Opowiem o nim ustami nauczyciela tej klasy, Pani Marii Bestry.

– Początkowo temat nie dotyczył pszczół, początkowo dzieci zaciekawiły się „zwierzętami w ogrodzie”– rozpoczyna opowieść Pani Bestra.

Jak każdy projekt i ten zaczął się od dyskusji w grupie oraz zastanawiania się, czego chciałyby się na ten temat dowiedzieć. Pojawiło się mnóstwo pytań, które dzieci zapisały. Na niektóre z nich udało się odpowiedzieć właściwie od razu.

Inne okazały się trudniejsze. Któreś z dzieci zaproponowało, by odpowiedzi na nie poszukać w ogrodzie („lubimy wszystko zbadać samemu, czyli dotknąć i zobaczyć, a nie znaleźć w Internecie”).

Zaczęły się więc poszukiwania „prawdziwego ogrodu” z kwiatami i warzywami, „aby nie rosły tam tylko iglaki”. Wtedy zgłosił się Wojtek. Powiedział, że obok domu ma odpowiedni ogród, zapyta tylko mamę, kiedy można by przyjść. Mama Wojtka nie tylko zaprosiła klasę do swojego ogrodu, ale zaoferowała też swoją pomoc.

screen-shot-2016-12-06-at-10-49-40

Zaopatrzeni w lupę i pojemnik na próbki, gotowe na nową przygodę dzieciaki wyruszyły na ulicę Paprykową.

Ogród budził się do życia już na dobre. Prawie wszystkie dzieci z wielką ciekawością chodziły po nim szukając zwierząt. Były okrzyki radości i nawoływania, by obejrzeć znaleziony okaz przez lupę.

Kilkoro dzieci wpadło na pomysł, że zabierze z ogrodu próbki ziemi, mchu, liści, aby sprawdzić pod mikroskopem, czy coś na nich żyje.

Zaopatrzone w wiedzę z poczynionych obserwacji oraz próbki, dzieci wróciły do szkoły. Po drodze (w samo południe), zauważyły pana, który opryskiwał kwitnące drzewa w sadzie. Nie spodobało im się to!

W szkole dzieciaki z niecierpliwością garnęły się do przygotowanych mikroskopów, by sprawdzić, co jest na przyniesionych próbkach. Mimo rozczarowania pierwszych obserwatorów, którzy nic szczególnego nie znaleźli, wszyscy chcieli popatrzeć przez mikroskop. Przy okazji uczyli się przygotowywać preparaty.

Następnego dnia dzieci podobierały się samodzielnie w grupy i oddały swej ulubionej działalności czyli wykonaniu plakatów – jako owoców swoich badań.

Kolejnego dnia odbywała się prezentacja. Dzieci przedstawiały plakaty i opowiadały o zwierzętach żyjących w ogrodzie. Słuchający zadawali pytania lub dodawali coś od siebie.

Podczas prezentacji pszczoły Krzyś powiedział: – A czy pamiętacie, jak kiedyś rozmawialiśmy o tym, że pszczoły są zagrożone wyginięciem?

Zaraz też odezwał się Mateusz – Pszczoły giną, dlatego, że ludzie robią opryski w ogrodach i na polach.

Zauważyłam, że dzieci są coraz bardziej poruszone, więc zapytałam, co jeszcze zabija pszczoły? Krzyś powiedział, że ludzie – mają w ogrodach tylko iglaki, a nie kwiaty i pszczoły nie mają co jeść.

Jako, że zawsze uczyłam moje dzieci, że nie można stać bezczynnie i patrzeć na to, co się dzieje, zaczęły się rozmowy – co możemy w sprawie pszczół zrobić?

screen-shot-2016-12-06-at-10-49-49

– Zróbmy plakaty i rozwieśmy je! – padły propozycje. – Ale gdzie? – zapytałam.

– Na tablicach wiadomości sołeckich – powiedziała Martyna – Pani sołtys to moja ciocia, zapytam czy możemy.

Ustalono, że na plakatach powinny znaleźć się informacje o szkodliwości oprysków i propozycje, by zrezygnować z ich nadmiaru, a jeśli już trzeba opryskiwać, to tylko w określonych porach dnia. Miały też zachęcać do zakładania ogrodów przyjaznych pszczołom.

Aby plakaty były wartościowe informacyjnie, dzieciaki wybrały się do biblioteki w poszukiwaniu określonych wiadomości.

Gotowe plakaty Wojtek, Krzyś, Nikola, Dominik i Alan zabrali do domów, by porozwieszać je w swoich miejscowościach.

Dzieci czuły jednak niedosyt, bo zaczęły się zastanawiać, co jeszcze mogą zrobić.

Mateusz wpadł na pomysł:

– Możemy zrobić ulotki i rozdawać je mieszkańcom wsi! Dzieci bardzo się rozochociły i zaraz zabrały do działania. Poszły w ruch kredki, pisaki i zaczęło się projektowanie.

Kiedy prace były już ukończone, dzieci postanowiły wybrać jeden projekt do powielenia. Zwyciężyła ulotka Mateusza. Zrobienie ręcznie tak dużej ilości ulotek nie będzie łatwe – usłyszałam głosy dzieci. Zgłosiła się więc Kornelka: – Ja poproszę o pomoc moją mamę i zrobimy to na komputerze. I udało się. Po dwóch dniach ulotki były wydrukowane. Dzieci z niecierpliwością dopytywały się o to, kiedy będą mogły rozdawać je mieszkańcom wsi.

– Tylko gdzie je rozdawać?

– Staniemy obok sklepów i wręczając ulotki będziemy informować o naszej akcji – emocjonowały się dzieci.

Postanowiły też zamieścić apel do mieszkańców Paczkowa na szklanej ścianie szkoły.

Zawiesiły hasła i ozdobiły ścianę kolorowymi pszczołami, angażując do tego dzieła kolegów z równoległej klasy.

Podczas naszych codziennych narad, zastanawiały się, co jeszcze mogą zrobić. Kto mógłby pomóc uświadomić mieszkańcom okolicznych miejscowości, jak ważna jest ochrona owadów pożytecznych, a szczególnie pszczół? Po długich rozważaniach i przedyskutowaniu kilku pomysłów, któreś z dzieci zaproponowało, żeby poprosić o pomoc Pana Burmistrza. Do naszej szkoły uczęszczają dzieci z dwóch gmin: Swarzędza i Kostrzyna. Dzieci pomyślały o tym, żeby napisać dwa listy i osobiście wręczyć je Panom Burmistrzom. Kiedy wspólnie zredagowane listy były gotowe, Oskar, Kuba, Krzyś, Wiktoria, Nikola, Ala i Dominik poprosili rodziców o pomoc w ustaleniu terminów spotkań i opiekę. Następnie dwie delegacje dzieci wraz z rodzicami udały się do urzędów. Po tych wizytach dzieci z wielkimi emocjami relacjonowały przebieg spotkań:

Pan Burmistrz Swarzędza – Marian Szkudlarek, przyjął dzieci osobiście, zainteresował się ich działaniami i obiecał, że pomyśli, jak im pomóc.

Pan Burmistrz Kostrzyna – Szymon Matysek, również przyjął dzieci osobiście, wysłuchał relacji dotyczącej naszych działań i wręczył dzieciom wizytówkę, mówiąc: – Dajcie ją waszej pani. Niech do mnie zadzwoni, by ustalić termin spotkania. Z radością do Was przyjadę i opowiem, co gmina robi w zakresie interesujących Was tematów.

Dzieci przekazały mi wizytówkę, zadzwoniłam i zaraz ustaliliśmy datę przyjazdu Pana Burmistrza do Paczkowa.

Moi uczniowie z dużym zaangażowaniem przygotowywali się do tego spotkania. Razem ze mną rozwiesili swoje plakaty prezentujące ogrodowe obserwacje. Przygotowali salę na przyjęcie gościa.

W dzień spotkania dzieci przyszły do szkoły w strojach galowych (z własnej inicjatywy, bo temat ubioru nie pojawił w czasie zajęć). Nie mogły doczekać się przybycia Burmistrza. Kiedy mieliśmy już wyjść po niego, pojawił się w drzwiach naszej sali, przyprowadzony przez panią woźną. Też nie mógł się doczekać i przybył wcześniej. Po przywitaniu poprosił dzieci, by opowiedziały mu więcej o naszych działaniach. Dzieci nieśmiało i powoli zaczęły się „rozkręcać”. Bardzo wzburzone zwracały uwagę na wykonywanie oprysków.

Pan Burmistrz (relacjonując w skrócie) wytłumaczył dzieciom, że rolnicy i sadownicy są szkoleni w zakresie wykonywania oprysków i mają postępować zgodnie z „Kodeksem dobrych praktyk rolniczych”. Kodeks ten mówi kiedy, co i jak wykonywać, by nie szkodzić przyrodzie. Rolnicy zazwyczaj starają się tak postępować. Jeśli zaś ktoś postępuje niezgodnie z zasadami, to można poprosić o interwencję w gminie, w dziale do spraw ochrony środowiska. Potem Pan Burmistrz wręczył dzieciom drobne prezenty i poczęstował miodem z pasieki swego wujka. Dzieci zaś podarowały gościowi roślinkę miododajną do ogrodu. Następnie z wielkim przejęciem dzieliły się z Panem Burmistrzem efektami swojej dotychczasowej pracy. Odprowadzając gościa wskazały też na uprawę aksamitek w ozdobnych donicach przed szkołą. Te rośliny dzieci same i z własnej inicjatywy wyhodowały w klasie, a potem posadziły w donicach dla ozdoby terenu przy budynku i jako „jedzonko” dla owadów. Spotkanie z Panem Burmistrzem Szymonem Matyskiem było wspaniałym podsumowaniem naszego projektu. Pan Burmistrz był mile zaskoczony skalą działań uczniów, ich wiedzą i zaangażowaniem – również społecznym.

Projekt „Zwierzęta żyjące w ogrodzie” naturalnie stał się projektem „Pszczoły”. Bardzo zaangażował on wszystkie dzieci. Podczas realizacji projektu „bawiłam się” doskonale razem z moimi uczniami (mimo że był to koniec roku szkolnego). Byłam równie podekscytowana jak oni. Dzieliłam się moimi odczuciami z koleżankami i Panią Dyrektor. Przeżywałam z dziećmi i czekałam na dalszy bieg wydarzeń.

Ten projekt utwierdził mnie w przekonaniu, że ten sposób pracy jest receptą na nudę i rutynę.

Równie ważne dla mnie było to, że rodzice bardzo życzliwie wsparli nasze działania. Żywo interesowali się tym, co robimy. Chętnie wspierali nasze działania i byli dumni, że ich dzieci pracują w taki sposób.

Myślę, że na projekcie zyskały i dzieci i dorośli: rodzice, nauczyciele, władze lokalne i społeczność lokalna. Już czekam na kolejny ciekawy projekt – podsumowuje nauczycielka.

Dzięki projektowi dzieci z małej miejscowości poczuły się ważne i odpowiedzialne, poczuły, że mogą zmieniać świat wokół nich i że mogą być wysłuchane również przez dorosłych. Wielu dorosłym pokazał, jak poważnie i odpowiedzialnie dzieci mogą podchodzić do zadań, które same sobie wyznaczają.

Dzieci z takimi doświadczeniami już nigdy nie będą obojętne na to, co dzieje się wokół nich. Nie będą się czuły bezsilne i bezradne, bo zobaczyły, że chcieć znaczy móc.

Zapraszamy wszystkie Firmy Rodzinne do wspierania tej i podobnych inicjatyw edukacyjnych! Wspólnie przygotujmy kolejne pokolenia by miał, kto przejąć po nas pałeczkę!

Magdalena Helman

Betterfield

Pozostań
z nami w kontakcie

Zapisz się do newslettera!

Firmy średniej wielkości – zwycięzcy 35-letniej sztafety wolnej przedsiębiorczości

You have successfully subscribed to the newsletter

Wystąpił błąd :( Spróbuj ponownie

Wyrażam zgodzę na przetwarzanie moich danych przez Fundację Firm Rodzinnych w celach statystycznych i marketingowych.