Wiedza

Fundacja Firmy Rodzinne

Powrót

English

13 grudnia 2023

Kłótnia. Kiedy piłka jest po drugiej stronie.

W dzisiejszych czasach coraz trudniej jest się kłócić, aby ta kłótnia przynosiła konstruktywne efekty. Z jednej strony – jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało – przedsiębiorcy nie mają czasu, żeby się kłócić, jednak życie stawia przed nami – przedsiębiorcami – coraz więcej sytuacji, które do tych kłótni prowadzą nieuchronnie. Z drugiej strony – rozwój komunikacji elektronicznej, opartej na tekście, daje wiele pokus do tego, by przedstawić swoje racje, dosłownie wyrzucając je z siebie na tekst i wysyłając do drugiej strony sporu.

 

Synergia tych dwóch okoliczności – jak nietrudno się domyślić – jest mało sprzyjająca rozwiązaniu sporu, a raczej będzie sprzyjać eskalacji wzajemnych pretensji. Często w pędzie dnia codziennego o tym zapominamy i dajemy się wciągnąć w kłótnię korespondencyjną, która jest wyniszczająca dla psychiki. Jak więc przełamać impas i wyjść z niego konstruktywnie?

W sferze przedsiębiorczości problem wydaje się szczególnie dotkliwy w przypadku sporów na linii międzypokoleniowej lub między rodzeństwem w firmach rodzinnych. Rodzina zna się dobrze i mogłoby się wydawać, że należące do niej osoby powinny się świetnie dogadywać. To prawda, jednak prawda obosieczna. To, że świetnie znamy się nawzajem w gronie rodzinnym sprawia również, że w kłótni jesteśmy znacznie lepsi w znajdowaniu takich punktów, które pozwolą w złości skutecznie zranić drugą osobę. Nawet, jeśli nie mamy takiego zamiaru.

Jednak kłócenie się „korespondencyjnie“ jest to dużo łatwiejsze niż w formie tradycyjnej. Zwróćcie uwagę, że tekst oferuje tylko jedną formę ekspresji. Nie ma do dyspozycji ani intonacji, ani mowy ciała, które są w przypadku rozmowy bezpośredniej, czy nawet video-konferencji potrafią przekazać wiele na temat waszych intencji i aktualnych emocji.

Tymczasem czytając treść maila, smsa czy wiadomości na którymkolwiek z internetowych komunikatorów odbiorca może się tylko domyślać, w jakim tonie wypowiedzielibyście słowa, które on lub ona właśnie czyta.

Bo trzeba pamiętać, że emocji nie da się wyłączyć, czy zostawić za drzwiami, jak czasami przekonują podręczniki do negocjacji. To nieprawda i każdy, kto ma choćby kilka lat doświadczenia w prowadzeniu firmy, z pewnością wie o czym mówię. Wszystkie strony przynoszą do kłótni czy dyskusji swoje aktualne emocje i trzeba je wziąć pod uwagę. To zresztą nie tylko moje słowa, bo z całą mocą wypowiedział je do uczestników 2. Kongresu Pokoleń jeden z jego głównych mówców – Ian Marsh, prawnik, który w swojej 40-letniej karierze doradcy pomógł setkom przedsiębiorczych rodzin wyjść z konfliktu. Swoje doświadczenia opisał w książce („Skoro tak dobrze jest rozmawiać, to dlaczego tak trudno“), której tłumaczenia i wydania w Polsce podjęliśmy się w Fundacji Firmy Rodzinne. Mam wrażenie, że te słowa, wypowiedziane głośno, były ogromną ulgą dla obecnych na kongresie przedsiębiorców, którzy wiele razy słyszeli o oddzielaniu emocji.

Oddzielenie jest możliwe tylko na etapie analizy i przygotowania do rozmów, do czego zresztą Ian zachęca, sugerując dodatkowo, aby częścią tego procesu było odegranie rozmowy, w której zaufany przyjaciel odgrywa waszą rolę, a wy odgrywacie rolę adwersarza. To może być bardzo uświadamiające doświadczenie, kiedy przyjmie się punkt widzenia drugiej strony. Trudno jest to zrobić poza wymuszoną sytuacją, a w ten sposób – możliwe.

Wracając jednak do emocji – trzeba mieć do nich dostęp, widzieć i słyszeć drugą osobę, żeby dowiedzieć się czegoś o emocjach i w żadnym wypadku im nie zaprzeczać.

Pomyślcie, jak sami się poczuliście, słysząc ostatnio „Przecież tu nie ma się czego bać“, kiedy umieraliście ze strachu, albo „Przecież nie możesz się na to złościć“, kiedy wściekłość sprawiała, że nieomal para leciała wam z uszu.

Zaprzeczanie emocjom natychmiast prowadzi do reakcji defensywnej, fizycznych zmian w ciele rozmówcy wynikającym z – dosłownie – walki o przetrwanie, w której „liczy się tylko ja“.

W takiej sytuacji rozmówca przestanie słuchać, nawet w fizycznej obecności. Procesy za tym stojące Ian Marsh świetnie wyjaśnia w rozmowie z Konradem Bugierą, która była zarejestrowana na video podczas 2. Kongresu Pokoleń i teraz można ją obejrzeć na youtube’owym kanale naszej Fundacji.

Innym błędnym podejściem jest wyczekiwanie na ruch drugiej strony. Jeśli zależy wam na rozmowie, a w zasadzie na jej rezultacie, to powinniście sami wziąć odpowiedzialność za to, żeby się odbyła.

Nigdy do końca nie wiadomo, czy przedmiot sporu/dyskusji/kłótni ma taką samą wagę z punktu widzenia pozostałych zaangażowanych stron, jak waszej perspektywy – radzi Agnieszka Simon-Adamczewska, jedna z mentorek w inicjatywie Early Warning Europe Network, do której należą mentorzy-wolontariusze bezpłatnie wspierający przedsiębiorców, którzy wpadli w kłopoty biznesowe. – Proaktywność, cierpliwość, otwartość, szczególnie w sytuacji, kiedy myślimy „on/ona jest winny/a, więc niech się tłumacza“ albo „ jak zepsuł/a, to niech teraz naprawia“ – warto zdać sobie sprawę, że na ogół wina nie leży wyłącznie po jednej stronie i  „pokrzywdzony“ najczęściej również mógł/mogła podjąć działania, aby konsekwencjom tej konkretnej winy zapobiec – zwraca uwagę mentorką.

Tak, jak radzi Agnieszka – ja też staram się wychodzić pierwsza z inicjatywą, ale czasem tej inicjatywy może być już za mało i potrzebne jest wsparcie. Z jednej strony może być tak, że druga strona przestała się odzywać: unika rozmów, nie odbiera telefonów, nie odpowiada na maile i wiadomości w komunikatorach. Z drugiej strony może być tak, że cała komunikacja sprowadza się do robienia wam na złość i do obelg. Obie sytuacje proszą się o wsparcie z zewnątrz i nie warto czekać z wezwaniem tego wsparcia.

Nie musi to być wcale zawodowy mediator. Czasem wystarczy przyjaciel rodziny, któremu zależy na relacji z obiema stronami w równym stopniu. Ktoś, kogo wy i wasi adwersarze darzycie jednakowym szacunkiem.

Zanim jednak dojdzie do momentu, kiedy brak sygnału z drugiej strony, warto zatroszczyć się o komfortowe czasowo warunki, żeby nie spieszyć się i nawzajem wysłuchać, w tym szczególnie zadać sobie z drugą stroną pytanie o to, jak czujecie się z tym problemem, bo – gwarantuję – problem będzie najczęściej leżał w tym jak postrzegane są fakty, a nie z samymi faktami.

Życzę owocnego słuchania i konstruktywnych, dobrze prowadzonych kłótni w rodzinie i poza nią.

Bo po burzy zawsze wychodzi słońce.

(Artykuł powstał na potrzeby wydania specjalnego Dziennika Gazety Prawnej i tam po raz pierwszy został opublikowany – w wersji opracowanej i nieco skróconej przez redakcję. Tutaj publikujemy jego pierwotną, pełną wersję.)

Pozostań
z nami w kontakcie

Zapisz się do newslettera!